- April. April, obudź się.
Spojrzałam na Jareda ze łzami w oczach. Jego twarz zaczęła się rozmazywać i wszystko zmieniać...
- Co?
- April, obudź się. - poczułam mocne szarpanie za ramię i usłyszałam pstryknięcie palcami - wystarczy już tego.
- Co się dzieje? - poczułam świeże powietrze i jak wszystko się rozjaśnia, przede wszystkim mój umysł i otoczenie.
- To wszystko było iluzją wywołaną kadzidełkiem i odpowiednim oświetleniem... hipnoza - tłumaczył Jared stojąc na wprost mnie z rękami w kieszeniach - nawet cię nie dotknąłem.
Spojrzałam po sobie. Byłam w nietkniętych ubraniach, w których tu przyszłam... nie miałam żadnych siniaków, śladów po ugryzieniach, duszeniu... NIC!
- Jak-...? - wyjąkałam czując ogarniający mnie strach, który paraliżował mnie od środka.
- Pamiętasz, gdy powiedziałem, że pomogę ci zrozumieć i wystarczy, że mi zaufasz?
Patrzyłam na niego podejrzliwie, choć i ze strachem.
- Dlaczego Tobie nic nie jest?!
Wzruszył ramionami.
- Zanim spytasz jak to zrobiłem, odpowiedź jest bardzo krótka i zwięzła: praktyka, siła umysłu oraz uodporniłem się na to - wskazał mi fotel - usiądź, proszę.
Nie chciałam protestować.
- Mów. - rozkazałam, gdy wygodnie usadowiłam się na fotelu przy oknie z kolanami podciągniętymi do klatki piersiowej.
- Trochę podróżowałem - powiedział siadając niedaleko przy fortepianie - uczyłem się nowych rzeczy, w tym hipnozy...
- To nie jest zwykła hipnoza.
- Oczywiście, że nie. Na zwykłą nie zgodziłabyś się nigdy - zaśmiał się, a ja ściągnęłam mocno ku sobie brwi w złości.
- Nie złość się na mnie - uśmiechnął się łagodnie - zrobiłem to dla twojego dobra.
- Dla mojego "dobra"?! Wiesz, co ja przeszłam?!
- Zafundowałem ci niezłe piekło... zdaję sobie z tego sprawę, ale ciekaw byłem, ile zdołasz znieść? - zamilkł na chwilę - wprowadziłem w tobie małe "zmiany", dzięki którym, nie jesteś w stanie mnie okłamać.
Zaczęło mi się mieszać jeszcze bardziej w głowie.
Czuję się jak jakiś paranoik.
- Ile to trwało?
Spojrzał na zegarek.
- Zaledwie godzinę.
- GODZINĘ?! To była dla mnie wieczność!
Uśmiechnął się pod nosem.
- Nie zbliżę się do ciebie teraz. Poczekam aż trochę ochłoniesz i wkrótce sama zaczniesz łaknąć mojej obecności i uwagi - założył nogę na nogę - wiesz gdzie mnie szukać.
Rzucił pośpieszne spojrzenie po jego sali znów jego wzrok przewiercał mnie na wylot.
- Nie przyjdę.
- Przyjdziesz - powiedział stanowczo, a ja w środku poczułam szarpnięcie, które nie pozwalało mi zignorować tego co powiedział.
- Nie-... - nie byłam w stanie dokończyć. Wstałam, a on równocześnie ze mną.
Poszedł kilka kroków do mnie, stanął na wprost i położył dłonie na moich ramionach spoglądając czule w oczy.
- Nie możesz mi się sprzeciwić, April - założył kosmyk moich włosów za ucho - jesteś moja.
Zacisnęłam mocno szczęki z wypełniającej mnie złości.
- Czy mogę? - z trudem powiedziałam przez zaciśnięte mocno szczęki.
- Tak, możesz już iść.
Pożegnał mnie uśmiechem, a gdy zamknęłam za sobą drzwi zaczęłam biec korytarzem do gabinetu.
- Coś się stało?
- Natychmiast muszę wyjść.
- Dokąd? - spytał szef, a ja posłałam mu wściekłe spojrzenie.
- Do domu. Biorę urlop.
- Byłaś u Leto?
Zastygłam i nie nawet nie mrugnęłam przez kilka sekund.
- Wychodzę. Do widzenia.
Wyszłam i trzasnęłam drzwiami od gabinetu.
Zadzwoniłam do Tom'a, żeby powiedzieć mu, że wracam już do domu.
Zdecydowałam się na taksówkę, by móc to wszystko przemyśleć w spokoju i bez ciekawskich oczu.
Weszłam do mieszkania niepewnie, zupełnie tak, jakby było mi obce...
Zrzuciłam buty ze stóp i torbę z ramienia już w przedpokoju. Wzięłam szybki prysznic i wpakowałam się do łóżka pod grubą, puchową kołdrę, a sen przyszedł znienacka jak złodziej dobrych chwil...
Koszmar zaczął się na nowo. Znów wiłam się, krzyczałam i płakałam z rozdzierającego mnie bólu...
- Przecież to miał być koniec!
- April, uspokój się... - usłyszałam jego głos.
- Obiecałeś!
- April.
- Obiecałeś! - powtórzyłam i poczułam, że potrząsa mną za ramiona.
- April, obudź się!
- Tom?! - zaczęłam powoli otwierać oczy i budzić się z okropnego snu - Tom! - krzyknęłam, gdy on mocno trzymał mnie w ramionach.
- Dzięki Bogu! Nie mogłem cię obudzić! - Tom patrzył na mnie z przerażeniem - Co ci się śniło...? - spytał bardzo cicho, a ja rozejrzałam się dookoła.
- Coś... strasznego. - wyszeptałam przełykając ciężko ślinę. Iluzja wywołana hipnozą śniła mi się już którąś noc z kolei... nie mogłam sobie z tym poradzić i zapomnieć o niej, lecz nie potrafiłam też opowiedzieć o tym mojemu narzeczonemu.
Objęłam się mocno ramionami. Byłam cała spocona i zaczęłam trząść się... nie wiem, czy to z zimna, czy może ze strachu.
- Chodź - szepnął całując mnie w skroń, po czym wziął na ręce i zaniósł do łazienki - musisz się rozgrzać...
Posadził mnie na pralce, a sam puścił wodę do wanny i dodał różnych olejków, których przyjemny zapach momentalnie rozniósł się po całej łazience. Nalał dużo wody do wanny i zrobił jeszcze więcej piany. Pomógł mi zdjąć ubrania i wejść do wanny, po czym sam zajął miejsce za moimi plecami i masując pospinane mięśnie karku.
- Kochanie... - zaczął mówić cicho, szeptem, gdy gąbką delikatnie mył ramię - opowiesz mi co się stało wtedy w szpitalu?
Milczałam dłuższą chwilę.
- Ja-... nie wiem, nie mogę tam pracować... nie mogę przebywać z Leto w jednym mieście - wydusiłam to z siebie z trudem - wyprowadźmy się stąd.
- Jesteś tego pewna?
Spojrzałam na niego przez ramię.
- Tak. Wyprowadźmy się i zacznijmy wszystko od nowa.
Nowe życie...
- W porządku - pocałował mnie w ramię - zobaczę co da się zrobić.
Uśmiechnęłam się... zapalił się we mnie płomyk małej nadziei, że w końcu będzie dobrze.
------------------------------------------------------------------
Haha, serio myśleliście, że skrzywdzę główną bohaterkę?