czwartek, 12 grudnia 2013

02.

- April, pośpiesz się! - krzyknął z kuchni Matt.
- No już! - postawiłam stopy na zimnej podłodze, a po plecach przeszły mnie ciarki - chcę zostać w łóżku...
Przebrałam się, rozczesałam włosy, które naturalnie mają tendencję do falowania się, zrobiłam lekki makijaż, a w kuchni? W kuchni czekało na mnie śniadanie i kubek pięknie pachnącej kawy.
- Dzięki - cmoknęłam go w policzek i w pośpiechu zaczęłam jeść.
- Masz jeszcze 15 minut.
- 15?! - prawie się zadławiłam kęsem kanapki - może dzisiaj nie pójdę na zajęcia...? - to było raczej retoryczne pytanie, ale niestety spotkało się z morderczym spojrzeniem i brakiem aprobaty ze strony Matt'a.
- Dzisiaj masz ten "super wykład na temat wiary, marzeń itp" ze znajomym twojego ulubionego wykładowcy, czyż nie? - powiedział brunet, a ja zamarłam - nie mów, że zapomniałaś?
- Nie mam czasu przebierać się i stroić... - stwierdziłam, po czym w pośpiechu dopiłam kawę, umyłam zęby i łapiąc torbę ruszyłam do drzwi.
- Klucze! - krzyknął Matt.
- Ah, tak... właśnie - wróciłam się po klucze i wybiegłam z mieszkania.

- Spóźnię się! - jęknęłam z żałością wysiadając z autobusu, który miał 10-minutowe opóźnienie.

Stanęłam przed drzwiami do sali wykładowej i odetchnęłam głęboko...

Nienawidzę spóźniać się...

Weszłam do środka i zauważyłam, że wykład musiał trwać już dobrą chwilę, ponieważ tablica była cała zapisana schematami.
- Dobry... przepraszam za spóźnienie - powiedziałam cicho i nie patrząc na wykładowcę chciałam szybko przemknąć na samą górę, gdzie miałam zajęte miejsce obok Nelly.
- Dzień dobry, panią zapraszam tu do pierwszych rzędów - zagrzmiał lekko zachrypniętym głosem, a ja obróciłam się powoli przez ramię, by spojrzeć na mężczyznę.

Otworzyłam szerzej oczy z wrażenia.
Zaskakująco uderzające podobieństwo do Jareda Leto.

- Bardzo chciałabym, ale mam już zajęte miejsce na górze - małe kłamstewko co do intencji.
- Pierwsze rzędy - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu, co sprowokowało we mnie uczucie postawienia mu się - dla spóźnialskich przeznaczone są pierwsze rzędy.
- Z całym szacunkiem, mam zajęte na górze miejsce - poczułam, że rzucił mi wyzwanie, więc wyprostowałam plecy i patrzyłam na niego w taki sam sposób w jaki on patrzył na mnie.
- To może powie nam pani o rodzajach religii i wierzeń? - spytał podpierając dłonie na blacie pulpitu, zamilkłam na moment i zacisnęłam mocniej szczęki.
Nelly gestem ręki nakazała mi uspokoić się i zostać na dole dla własnego dobra.
Spojrzałam na wykładowcę.
- Nazwisko? - rzucił szorstko wlepiając wzrok w listę.
- Marlow.
- Świetnie, proszę usiąść - powiedział niemiłym tonem i kontynuował wykład.

Muszę przyznać, że słuchałam go z zaciekawieniem, nie tylko dlatego, że wyglądał jak idealna kopia wokalisty, ale powodem było również to, że mówił całkiem ciekawe rzeczy.
Podwinął rękawy marynarki do łokci i spojrzał na zegarek.
- Jakieś pytania? - odpowiedziała mu cisza i kiwanie głów w zaprzeczeniu - To tyle na dziś, dziękuję za uwagę - powiedział rozglądając się po sali, a gdy wszyscy zaczęli wstawać ze swoich miejsc i wychodzi, on zaczął zmazywać schematy i wszystko co napisał na tablicy.
Otworzyłam torbę i napiłam się wody z butelki.
- Hej, April - powiedziała Nelly stając niedaleko mnie - niezłe wejście - szepnęła, a ja uśmiechnęłam się lekko i wzruszyłam ramionami.
- No cześć - odpowiedziałam i również zaczęłam zbierać się do wyjścia - idziemy na lunch?
- Jasne! - powiedziała Nelly i wtedy poczułam, że ktoś mnie obserwuje... takie niezręczne uczucie, które sprawia, że potykasz się na prostej drodze i "nie możesz" iść normalnie.
- Panna spóźnialska zostanie na chwilę - powiedział zimnym tonem, a mnie aż coś sparaliżowało.
- MARLOW - powiedziałam głośno i wyraźnie swoje nazwisko, a on uśmiechnął się pod nosem.
- Niech będzie i Marlow. Zostanie pani na chwilę.
- Dlaczego? - spytałam marszcząc brwi i nie rozumiejąc jego wrogiego nastawienia do mnie.
- Bo ja tak chcę - powiedział nieco bezczelnie z lodowatym spojrzeniem.
- Nelly, zostań ze mną chwilę - szepnęłam do dziewczyny, a ona skinęła głową.

Poczekałyśmy aż sala opustoszeje i zostaliśmy we troję.
- Pani też już może sobie iść.
- Zaczekam na April.
- Proszę sobie iść - znów ten władczy ton, przez który Nelly spojrzała na mnie błagalnie - ta rozmowa pani nie dotyczy.
- Dobra, idź... - mruknęłam cicho i niewyraźnie do Nelly.
- Tam gdzie zawsze?
- Tak - odpowiedziałam jej  z uśmiechem i po chwili zostaliśmy sami o czym poinformował nas dźwięk zamykanych drzwi.

Zapadła niezręczna cisza, podczas której obserwował mnie w bezruchu.

- Więc? - spytałam z lekko uniesionymi brwiami.
- Pani dzisiejsze zachowanie było nieco nie na miejscu - powiedział oschle.
Czułam jak moją twarz oblewa rumieniec od złości.
- Nic nie mogłam poradzić na to, że autobus miał dziesięciominutowe opóźnienie - tłumaczyłam na spokojnie starając się nie ulec emocjom i "wybuchnąć".
- Spóźniła się pani 20, a nie 10 minut - powiedział uważnie obserwując mnie i najwidoczniej miał całkiem niezły ubaw z moich reakcji.
- Wolałam spóźnić się 10 minut niż nie przyjść w ogóle.
- Oh, więc chciała tu pani przyjść?
- Gdybym nie chciała, to by mnie tu nie było - odpowiedziałam z pewnością siebie.
- Rozumiem - rozchmurzył się i przysiadł na krawędzi blatu - więc jak? Spodobał się pani wykład? - spytał zupełnie beztrosko, a ja zdezorientowana przyglądałam mu się.
- Był bardzo... ciekawy - odpowiedziałam powoli - nurtuje mnie pewne pytanie.
- Tak? - spytał z wysoko uniesionymi brwiami w zaciekawieniu.
- Nie wiem jak się pan nazywa i jaki ma pan status.
- Oh, cóż za bezpośredniość! - żachnął się, lecz uśmiechnął się wesoło - Jared Leto, jestem wolny jeśli o to pani pyta  - odpowiedział, a ja musiałam podeprzeć się szybko, by nie upaść.
- TEN Jared Leto?
- Tak.
- Z Thirty Seconds To Mars?
- We własnej osobie - odpowiedział z dziecięcą wesołością w głosie - a kogo się pani spodziewała?
- Nazbyt perfekcyjnej kopii... - mruknęłam pod nosem, a on roześmiał się głośno - ale nie... nie chodziło mi o to.
- A o co pani nie chodziło? - spytał poważniejąc nagle.

Oh? Czyżbym stanęła na kolejną minę?

- Pytając o status, miałam na myślę, czy jest pan doktorem, profesorem, magistrem czy kimś... takim... z kręgów wykładowców - powiedziałam niepewnie obserwując kolejne zachodzące zmiany w jego zachowaniu i postawie.
- Oh, cóż... przeczytałem więcej książek z tych zagadnień niż ty przez całe swoje życie, ale nie robiłem żadnego tytułu, nie czułem takiej potrzeby i tryb życia jaki prowadzę,nie pozwala mi zbytnio na to - powiedział arogancko z chłodnym spojrzeniem - wyświadczyłem przyjacielowi przysługę i zrobiłem dla was wykład na bardzo ciekawy temat... i czy aby to zrobić, muszę być jakimś "uczonym"?
- Nie. Wystarczy, że ma pan o tym jakieś pojęcie, własne zdanie i potrafi pan udowodnić, że ma rację co do swoich słów - zaryzykowałam i powiedziałam to co myślę, a on zrobił kilka kroków w moją stronę.
Poczułam, że serce zaczyna mi szybciej bić, prawdopodobnie ze strachu.
- Dobre spostrzeżenie, pani Marlow - powiedział ciszej z tą charakterystyczną chrypką.
- Czy to wszystko, panie Leto? - spytałam i po raz pierwszy odważyłam się użyć jego nazwiska.
- Jared - przyglądał się uważnie moim dłoniom - gdy jesteśmy sami, możesz mówić mi Jared.
- Co? - spytałam cofając się o krok.
- Oh, Cory mówił mi, że uwielbiasz te zajęcia - powiedział podpierając dłonie na biodrach - pomyślałem, że jeśli będziemy na "Ty" łatwiej będziesz chciała zgłębiać dany temat... - spojrzał na mnie znacząco.
- Nie rozumiem co ma pan na myśli...
- JARED - powtórzył i wywrócił teatralnie oczami - myślę, że doskonale wiesz o co mi chodzi - bawił się ze mną, więc tylko potrząsnęłam przecząco głową - oh, nie bój się mnie, nic ci nie zrobię... mam na myśli to, że jeśli jest się z kimś w bliższych stosunkach, to łatwiej jest rozmawiać na dany temat.
- Aha? - odpowiedziałam będąc nieco... zmieszana i coś mi podpowiadało, żeby nie ufać mu - czyli to nie był jednorazowy wykład? - spytałam podejrzliwie, gdyż pan Cory Risk powiedział, że to będzie "jednorazowy wyskok".
- Oh, wszystko się jeszcze okaże - powiedział uśmiechając się do mnie zniewalająco.
- Rozumiem - odparłam chcąc jak najszybciej zakończyć tę konwersację i po prostu wyjść.
Za dużo i zbyt szybko rzeczy działo się teraz w mojej głowie.
Chyba zauważył, że coś jest ze mną "nie tak".
- Ohh... - jęknął ściągając ku sobie brwi zupełnie tak, jakby był zły - już nie zatrzymuję dłużej, zapewne śpieszy się pani.
- W pewnym sensie, tak... - szepnęłam i zdecydowanym krokiem starałam się przejść obok niego.
Złapał mnie za łokieć, więc zatrzymałam się i spojrzałam na niego ze zdziwieniem i pewnego rodzaju przerażeniem w oczach.
- Do szybkiego zobaczenia, April - szepnął na co tylko skinęłam twierdząco głową i wyszłam z sali, zostawiają go tam samego.

- April? - usłyszałam głos Nelly, więc spojrzałam na nią lekko zdezorientowana - wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha lub dostała konkretną zjebę... co się stało? Co chciał od ciebie?
- Nie wiedziałam, że to TEN Jared Leto... - szepnęłam, a Nelly wzruszyła ramionami.
- Czy to takie szokujące? - spytała - na początku wykładu, gdy się przedstawił, poprosił wszystkich, aby skupić się na tym co będzie mówił, a nie na tym kim jest...
- Dla kogoś, kto został o tym uświadomiony na osobności to bardzo szokujące - warknęłam ściszonym tonem - poza tym... to nie na moje nerwy spotykać kogoś, kogo się podziwia za wiedzę, inteligencję i styl bycia sobą... czy chociażby jego własną ideologię - dodałam siadając przy stoliku.
- Zjesz coś? - zmieniła temat. Pokręciłam przecząco głową.
- Nie jestem głodna, przed wyjściem zjadłam śniadanie zrobione przez Matt'a - odpowiedziałam podpierając policzek na dłoni i poczułam kopnięcie w kostkę. Zmarszczyłam brwi patrząc na Nelly pytająco.
- Smacznego - usłyszałyśmy lodowany ton Leto, który przechodził obok nas z sokiem pomarańczowym w kartoniku.
- Dziękuję - odpowiedziała Nelly spuszczając wzrok na swojego hamburgera.
- Jakaś biedna krówka musiała stracić życie, żebyś mogła jeść tego hamburgera, przykre... - mruknął pod nosem, na co Nelly spojrzała na mnie pytająco, gdy odszedł.
- Co go ugryzło? - biorąc kolejny kęs.
- Jest weganem, Nelly - odpowiedziałam szeptem i roztarłam palcami skronie czując w nich ból.
Pierwszy raz nie czułam się pewnie na mojej uczelni z powodu jakiejś osoby, a co gorsze... czułam, że to jeszcze nie koniec niespodzianek.

- Panno Marlow - usłyszałam głos profesora Risk'a.
- Tak? - spytałam odwracając się w stronę, z której dobiegł głos wykładowcy.
Zobaczyłam, że stoi z Leto, który o czymś mu opowiadał z niezbyt zadowoloną miną.
- Możemy porozmawiać chwilę? - spytał z łagodnym uśmiechem.
- Oczywiście... - mruknęłam i podeszłam do nich.
Skinęłam głową do Jareda, a on ... NIC. Zupełnie nic na to nie odpowiedział.
- Czy mogłaby pani przekazać reszcie grupy, że wszystkie moje zajęcia w tym tygodniu poprowadzi pan Leto? Mam pilny wyjazd do San Diego na konferencję i nie będzie mnie do końca tygodnia - powiedział z łagodnym uśmiechem, więc skinęłam twierdząco głową.
- Oczywiście, przekażę reszcie grupy.
- Pan Leto dostanie materiały, więc proszę się przygotować - powiedział, na co ja uniosłam wyżej brwi i uśmiechnęłam się - te zajęcia są obowiązkowe, proszę się nie spóźnić! - zaśmiał się i przyjaźnie "pogroził" mi palcem przed samym nosem.
- Oczywiście - również odpowiedziałam z uśmiechem.
- No, to wszystko - włożył dłonie w kieszenie i zakołysał się na piętach - zmykaj na zajęcia! - przegonił mnie jak dzieciaka z gimnazjum.
- Miłego dnia, panie Risk, Leto - odpowiedziałam narażając się tym nieco panu Leto.
- Cory. Jesteś dla niej zbyt łagodny ... - usłyszałam ściszony głos Leto, gdy oddalałam się już w swoją stronę.
- Przesadzasz, Jared. Jest jedną z tych osób, które potrzebują uwagi i łagodnego podejścia - odparł spokojnie Risk - krzykiem do niej nie przemówisz.
Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, nie słyszałam już ich dalszej rozmowy.
- Etyka... - westchnęłam cicho i z rezygnacją na myśl o kolejnych zajęciach.

3 komentarze:

  1. Leto profesorem :o OMG, jak sobie to wyobraziłam to aż parsknęłam śmiechem. Nie pasuje mi w ogóle do tej roli, a już zupełnie nie do tego zagadnienia XD
    Ale kurde, jestem ciekawa, co się będzie dalej działo :o

    PS: Dziadyga jest weganem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz skąd wytrzasnęłam ten pomysł? Raz widziałam filmik -ktoś po kryjomu nagrał- jak jakieś grupie osób coś tłumaczył odnośnie właśnie pojęcia "marzenia" i chyba "wiara" ;D
      + poprawiłam na "wegan"

      P.S. wiesz, że na początku miałam napisać "jest weganem", ale zmieniłam na "wegetarianinem"? ;O

      Usuń
    2. Jezu, serio coś takiego krąży po necie? Popatrz, nie widziałam. Za mało yt oglądam chyba z Marsami, a już zwłaszcza wywiady - te nigdy mnie nie obchodzą ;D

      No widzisz, pierwsze wrażenie Cię nie zawiodło, trzeba było się go trzymać, a nie.. :D

      Usuń