- Widzę, że nie marnujecie czasu! - usłyszeliśmy wrzask Matt'a, a my tylko popatrzeliśmy po sobie i zakryliśmy się szczelniej pościelą, gdy wparował do mojego pokoju - Zapomniałem czegoś i się wróciłem na moment, a tu proszę-...
- Czego szukasz? - spytałam obserwując współlokatora który kręcił się po pokoju i przewracał moje papiery.
- Widziałaś może tę rozpiskę co drukowałaś ją kilka dni temu?
- Górna półka koło lampki.
- Dzięki - wziął i schował do teczki - nie przeszkadzajcie sobie, do wieczora. - dodał i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Myślisz, że może powinniśmy pójść na zajęcia?
- Leto i tak już będzie wściekły jak osa... - stwierdziłam z lekko zmarszczonymi brwiami - a poza tym... Matt wraca dopiero wieczorem...
-Weźmy prysznic i jedźmy, zdążymy chociaż na drugie zajęcia - pocałował mnie w czoło i uśmiechnął się przyjaźnie.
Nie miałam ochoty spotkać się z Leto, szczególnie po ostatnich akcjach z nim związanych.
*
- ... To wszystko zleży od-... oh, witam państwa spóźnialskich! - powiedział kąśliwie Leto będąc w trakcie wykładu.
- Dzień dobry, przepraszamy za spóźnienie - powiedziałam idąc pierwsza na koniec sali wykładowej, gdzie siedziała Nelly.
- Siemka - powiedziała wesoło i zasalutowała, a ja uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.
- Cześć - zajęliśmy miejsca obok niej i staraliśmy się słuchać Leto.
- Dzięki Bogu to już ostatnie wykłady z nim, nie? - szepnęła Nelly, a ja pokiwałam twierdząco głową.
- Tak. Na szczęście - odpowiedziałam jeszcze ciszej, ledwo dosłyszalnie.
- Dzień dobry - powiedział profesor Risk wpadając pod koniec wykładu jak burza - Cześć Jay.
- Jakieś pytania? - Leto rozejrzał się po sali - nie? Sądzę, że możemy na tym zakończyć, mam już was dość. - westchnął, a my popatrzyliśmy po sobie z uśmiechami.
- Co ty mówisz? Moi studenci są najlepsi - oburzył się profesor Risk i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Oh, przecież wiesz, że żartuję - uśmiechnął się do niego - ale nigdy więcej nie proś mnie o coś takiego, nie jestem wykładowcą. - dodał ciszej lodowatym głosem z przerażającym spojrzeniem, lecz profesor Risk nic sobie z tego nie robił. Uśmiechnął się szeroko i poklepał go po ramieniu.
- Dobra robota - spojrzał na nas wszystkich - No! Na dziś tyle, możecie zmykać.
- Do widzenia.
*Risk*
Leto zaczął zbierać swoje papiery.
- Mówiłem poważnie.
- O czym? - spytałem, choć domyślałem się o co mu chodzi.
- Nigdy więcej nie proś mnie, żebym poprowadził wykłady, bo cię zabiję kiedyś - warknął - nie spałem dwie noce, bo musiałem przygotować im coś, o czym jeszcze nie słyszeli.
- Witam w moim świecie - uśmiechnąłem się pogodnie do niego - odwaliłeś kawał dobrej roboty, jestem z ciebie dumny.
- Wiem. - zaczął mazać tablicę, gdy ostatni studenci opuścili już salę wykładową. Był dziwnie milczący.
- Jared, stało się coś pod moją nieobecność? - spytałem podejrzliwie.
- Wiedziałeś przecież, że coś się stanie, więc po co zadajesz głupie pytania? - rzucił mi zimne spojrzenie i dalej mazał tablicę.
- Jay... co tym razem? - westchnąłem i zacząłem masować skronie, które nagle zaczęły mnie boleć.
- Myślałem, że po tym będzie moja - przegryzł dolną wargę z nieobecnym spojrzeniem, odpłynął myślami już w tamto miejsce w przeszłości - ale jeden gówniarz mnie ubiegł.
- O kim i o czym mówisz - spytałem chłodno.
- O April i tym cholernym brunecie! - warknął wściekły - przeleciałem ją, a ona i tak się trzyma z tym gówniarzem.
- Jared, co ja ci do cholery mówiłem o MOICH studentach?! - wrzasnąłem, miałem ochotę go zabić.
- Oh, ona jest dorosła. Uspokój się.
- Uspokój się? Co zrobisz, gdy wniesie sprawę do sądu, że ją zgwałciłeś?!
- Nie zrobi tego. - uśmiechnął się wesoło.
- Skąd ta pewność?!
- Po prostu, nie zrobi tego. A jeśli to zrobi, to i tak sąd uzna mnie za niepoczytalnego.
Jego spokojny uśmiech doprowadzał mnie do nie tyle co wściekłości, a czystej furii.
Wziąłem głębszy wdech i wypuściłem powoli powietrze przez usta.
- Jesteś-...
- Nienormalny? - dokończył za mnie z wysoko uniesionymi brwiami i lekceważącym uśmiechem na ustach.
- ... Nieobliczalny.
- Nieobliczalny? Ja uważam, że całkiem co przewidzenia.
- To twoja teoria.
- Nasza teoria - wyszeptał z palcem wskazującym na ustach.
- Nie wplątuj w to Barta, muszę zadzwonić do doktora Cornera, by umówił cię na wizytę.
- Cory, co ty odwalasz? Przecież znasz mnie - wstał i zawiesił swoją rękę na moich barkach - znamy się od studiów.
- Tak, znamy się już tak długo... dlatego robię to dla twojego dobra.
- Napisałeś o mnie książkę, o moim przypadku, dlaczego nie chcesz mi pomóc? - wyszeptał blisko mojego ucha.
- Ona jest zbyt dobra w tym, zbyt ambitna, nie możesz zniszczyć jej życia twoim chorym umysłem.
- Cory...
- Nie Jay, tak nie można robić.
- Cory - jego głos stał się poważny - sprawdzimy ją, czy na prawdę jest taka dobra w tym i ambitna, hm?
- Jared, ona jeszcze studiuje - spojrzałem na niego zły - jeszcze się uczy i nie ma doświadczenia, a ty jesteś zbyt-...
- ... trudnym przypadkiem?
- Nie kończ za mnie - zmarszczyłem brwi.
Zaśmiał się i raz jeszcze uśmiechnął się do mnie jak taki mały łobuz.
- Sprawdźmy ją - przegryzł dolną wargę ust z uniesionymi w uśmiech kącikami ust - jeśli poradzi sobie ze mną to jej odpuszczę, lecz jeśli mi ulegnie lub nie podoła to... nie będziesz się w nic mieszał, a ja będę mógł robić co mi się spodoba i co mój chory umysł wymyśli.
- Nie mogę się na to zgodzić - starałem się stawiać mu opór.
- Cory, to tylko mały zakład... tak jak za czasów studenckich, pamiętasz? - bawiło go to wszystko - ja ci opowiem co jeszcze siedzi w mojej głowie, ty to spiszesz, wydasz książkę, znów zarobisz na tym ładne pieniądze, a ja będę miał to co należy do mnie... oh, pardon. Spróbuję odzyskać to, co od zawsze należało do mnie.
Spojrzałem na niego podejrzliwie.
- Nie kupuję tego Jay.
- Cory, i tak mam mniejsze szanse przez tego dzieciaka - wzruszył ramionami.
- W sumie... - zastanowiłem się, ale wciąż przecież będę mógł ją przygotować przed tym, z kim będzie się musiała zmierzyć, prawda? Będę mógł jej pomóc. - A co gdy ona zrezygnuje i będzie miała dość?
- Hm... - wymruczał w geście zastanowienia się - to dobre pytanie, zastanowię się nad tym, żeby nie było, że zbyt pochopnie podejmuję decyzje dotyczące twoich ukochanych studentów.
Zebrał resztę rzeczy do teczki i skierował swoje kroki w stronę drzwi wyjściowych z sali wykładowej.
- Jared.
- No? - spojrzał na mnie przez ramię z ręką na klamce.
- Daj mi tydzień na zastanowienie się.
- 3 dni.
- Tydzień.
- 3 dni, albo zagram według swoich zasad, bez kompromisu.
Wyszedł.
- Cholerny dupek - warknąłem pod nosem - Cory, z kim ty się zadajesz... - szepnąłem sam do siebie i usiadłem na blacie biurka podpierając się dłońmi o krawędzie.
*April*
Nie tylko ja, ale i Ash stwierdziliśmy, że Leto się uspokoił i już nie będzie mnie nachodził.
- Myślę, że on tylko się mną bawił - powiedziałam idąc z Ashtonem za rękę.
- Też tak myślę - uśmiechnął się - Powiedz... co było w tym opakowaniu co ci wtedy dał w czytelni? - szepnął.
- Czarny komplet, skórzana spódnica z czarną jedwabną bluzką na długi rękaw i lity, a rachunek z kosmosu.
- Nie przyjęłaś?
- Oszalałeś?
- Nie podobał ci się prezent?
- To nie był prezent, to była rekompensata.
- To dlaczego nie przyjęłaś rekompensaty?
- ... nie chcę być mu nic dłużna.
- Racja, mogę ci kupić sto takich kompletów.
- Przestań - powiedziałam chłodno, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
- Co przestań?
- Przestań chwalić się kasą. Nie zależy mi na tym. - dodałam zła.
- Przepraszam - uśmiechnął się i pocałował mnie w skroń - już nie będę.
- Ash...?
- Tak?
- Kto cię wczoraj tak zdenerwował? - spytałam, a on uśmiechnął się sztucznie.
- Jakiś facet, pomylił adresy - zatrzymał się nagle i pociągnął w swoją stronę tak, że wpadłam mu prosto w ramiona. - nie wierzysz mi?
- Przepraszam... ale jeśli masz się do mnie uśmiechać sztucznie, to lepiej nie uśmiechaj się w ogóle.
Patrzyłam mu prosto w oczy i obserwowałam jak zdziwienie przeradza się w coś... dziwnego. Zaśmiał się i pocałował mnie w usta.
- Przepraszam, ale nie chcę, żebyś widziała mnie zdenerwowanego i zamartwiającego się o ciebie - założył kosmyk moich włosów za ucho - jesteś dla mnie skarbem, który nie zamierzam komukolwiek oddać, nawet za pieniądze całego świata.
- Czy to był-...? - kiwnął twierdząco głową z lekko zmarszczonym czołem.
- Ostrzegłem go, że jeśli jeszcze raz dotknie cię lub zbliży się do ciebie... - patrzył mi czule w oczy, a ja poczułam, że zaczyna wypełniać mnie strach.
- ... to?
- To go zabiję. - pogładził kciukiem mój policzek.
*Risk*
- Złagodniałeś nieco - powiedziałem dosiadając się naprzeciwko Leto.
- Co? - uniósł wysoko brwi.
- Nie jesteś już tym samym wariatem co przedtem - wyszeptałem, a on uśmiechnął się.
- To tylko cisza przed burzą.
- Co masz na myśli? Dalej ten zakład?
- Nie tylko. Ten dzieciak co ciągle za April się włóczy... - zaczął mówić, ale nie mógł sobie czegoś przypomnieć.
- Ashton? - uniosłem wysoko brwi.
- O właśnie, on - nabił na plastikowy widelec trochę sałatki - wyobrażasz sobie, że mi groził? - uśmiechnął się szeroko z pełnymi ustami.
- Jared czy ty-... - uniósł wysoko brwi - nie mów mi, że ją nachodzisz - wyszeptałem tak cicho, by nikt poza nami nas nie usłyszał.
- Byłem tylko u niego pod domem... wiesz jakie on bydlaki trzyma na podwórku?
- Wyobrażam sobie - uśmiechnąłem się pod nosem. - pieniędzmi go nie przekupisz, jego rodzice są nadziani.
- Też jestem nadziany - obruszył się, a ja zaśmiałem pod nosem. - Jared, Jared, Jared... jednak nic się nie zmieniłeś.
- Cały czas zachodzą we mnie zmiany... ale nie o tym chciałem ci powiedzieć - nachyliłem się lekko w jego stronę poświęcając mu całą swoją uwagę - zamierzam przyjąć jego wyzwanie.
- Chyba nie zamierzasz się z nim bić? - wyprostowałem plecy.
- To byłoby za proste - przegryzł dolną wargę ust - wymyślę coś ciekawego - uśmiechnął się w ten tajemniczy sposób, który NIGDY nie wróżył nic dobrego...
----------------------------------------------------
Krótki, ale taki właśnie jest i ma być.
Cieszę się że wkońcu dodałaś :) jakiś tajemniczy ten rozdział :D czekam na następny :P
OdpowiedzUsuńWOOHOOOO NOWY ROZDZIAŁ WOOOHOOOO
OdpowiedzUsuńNagle wszyscy zaczęli pisać w opowiadaniach Bart-Jared i jego rozdwojoną jaźnie. Interesujący przypadek, hmm.
Mam nadzieję że April nie da się Leto i będzie dalej sobie żyła tak jak powinna... Szkoda mi jej już ;(
wkońcu dodałaś :D nie ogarniam o co chodzi jaredowi :P
OdpowiedzUsuńuwielbiam opowiadania z nutą tajemniczości :) czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńkiedy będzie nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuń3 dni temu dopiero co dodałam ten rozdział... a dodaję mniej więcej co tydzień - co dwa tygodnie.
Usuńjestem! :D dużo się ostatnio działo i wszędzie zaległości! :D ale jestem! i kurde, uwielbiam tak wykreowaną postać Leto :D jest to mega interesujące i nieprzewidywalne :D nie wiadomo, co mu siedzi w głowie :D ciekawe jak April z nim sobie poradzi :D
OdpowiedzUsuńWelcome back :) Xo
Usuń