środa, 12 lutego 2014

08.

Nie układało mi się z Thomasem, więc skupiałam się na pracy.
- A tutaj? - spytałam wskazując pustą salę, lecz ze ścianami ozdobionymi różnymi dziwnymi postaciami i rysunkami.
- A to... tu przebywa czasem nasz dość ważny pacjent, ten pokój jest "jego" w przenośnym i dosłownym znaczeniu - dyrektor Corner zmarszczył lekko brwi - to jeszcze zbyt trudny przypadek dla ciebie, żeby się nim zająć.
- Rozumiem... - spojrzałam na tabliczkę przy drzwiach, która była zamalowana markerem i nie mogłam odczytać danych pacjenta.
- April! - krzyknął za mną dyrektor, który zdążył się już oddalić.
- Idę - podążyłam szybko za nim i zatrzymaliśmy się przy sali i przez moment obserwowaliśmy młodą dziewczynę, siedzącą na szerokim fotelu z kolanami podciągniętymi pod klatkę piersiową i brodę opierającą o kolana. Patrzyła w okno bardzo rzadko mrugając powiekami.
- To Amy, ma 15 lat. Jej matka przysłała ją tu, bo nagle zaczęła "dziwnie się zachowywać" - powiedział ściszonym głosem doktor Corner - twoim zadaniem, będzie ją rozgryźć... dowiedzieć się coś więcej o niej, pisać dokumentację, próbować do niej dotrzeć i co najważniejsze-...
- Spróbować pomóc jej.
- Dobrze powiedziane "spróbować" - szepnął i poklepał mnie po ramieniu - na początek spróbuj z nią porozmawiać, jest nieco zamknięta w sobie...
- Dobrze - zacisnęłam mocniej palce na moim notesie.
- Powodzenia, to twoja pierwsza pacjentka - szepnął i odszedł, a ja jeszcze przez chwilę obserwowałam ją z bólem w klatce piersiowej. Nie wiem, co jej się stało, ale chciałam jej pomóc.

Wzięłam głęboki wdech...

- No to... kto nie próbuje, ten nie zyskuje - szepnęłam cicho sama do siebie i zapukałam do drzwi jej sali. Nie usłyszałam odpowiedzi, więc uchyliłam lekko drzwi - dzień dobry, Amy - uśmiechnęłam się do niej pogodnie wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi.
Nic mi nie odpowiedziała, więc przez krótką chwilę zmarszczyłam czoło.
- Nazywam się April Marlow i zostałaś mi przydzielona pod opiekę - usiadłam na krześle jakieś dwa metry od niej - jedyne co wiem o tobie, to to, że masz na imię Amy i masz 15 lat... - dalej odpowiadała mi cisza, lecz ona zaciskała mocniej szczęki i dłonie na swoich nogach - opowiesz mi coś o sobie? - spytałam łagodnie.
- Na pewno wiesz, dlaczego tu jestem - rzuciła mi wściekłe spojrzenie i po chwili znów patrzyła w okno.
Przyglądałam jej się przez chwilę w ciszy. Była naprawdę piękna, gdyby tylko zadbała o włosy i przestała płakać.
- Wiem naprawdę niewiele o tobie, Amy - powiedziałam otwierając zeszyt i zapisując moje spostrzeżenia co do jej zachowania - chciałabym więcej się o tobie dowiedzieć.
- Po co? - spytała po długiej chwili milczenia.
- Bo chcę cię lepiej poznać - odpowiedziałam z łagodnym uśmiechem - nie wiem czy mogę ci teraz to powiedzieć, ale-... - jej ciemne oczy spojrzały na mnie.
- "Ale" co? - wciąż zachowywała się bardzo agresywnie.
- ... jesteś bardzo ładna.
- Chyba sobie żartujesz ze mnie - syknęła i zaczęła się lekko kołysać bliska płaczu.
- Nie masz ochoty nic opowiedzieć mi o sobie? - spytałam wprost nachylając się lekko do przodu, w jej kierunku.
- Nie - szepnęła chowając twarz w ramionach.
- A chcesz posłuchać coś o mnie? - spytałam, lecz nic nie odpowiedziała.
Siedziałyśmy tak przez chwilę w ciszy, a ja bazgrałam coś po zeszycie, co przerodziło się później w portret Amy.
- Dlaczego nic nie mówisz?
- A ty? - spytałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Nie zamierzasz prawić monologów jak doktor Corner? - spytała spoglądając na mnie.
- Nie zamierzam, to jest głupie - odpowiedziałam ciszej i uśmiechnęłam się - wolę, gdy ktoś słucha i odpowiada.
Znów zapanowała cisza między nami.
- Jesteś nowa.
- Owszem, jestem nowa tutaj... - uśmiechnęłam się do niej.
- Jestem twoim pierwszym "przypadkiem"? - spojrzała na mnie gniewnie.
- Ej, nie rób takiej strasznej miny! To w ogóle nie jest słodkie.
- Odpowiedz.
- Może nie chcę? - przedrzeźniałam się z nią, a wtedy wstała nagle i podeszła do mnie łapiąc mnie za szyję.
- Jak nie będziesz odpowiadać, mogę cię pobić - zagroziła mi ze śmiertelną powagą na co uniosłam wysoko brwi, po czym roześmiałam się.
- Wybacz, że się śmieję, ale jesteś zbyt urocza - uśmiechnęłam się, a ona uderzyła mnie z pięści dość mocno w twarz. Poruszałam szczęką i wciąż patrzyłam na nią z delikatnym uśmiechem - ulżyło ci?
- Nie wiesz z kim zadzierasz - warknęła i wtedy wstałam. Byłam znacznie wyższa od niej.
- Słuchaj, przemoc nie jest rozwiązaniem problemów - pogłaskałam ją po głowie raz jeszcze uśmiechając się do niej, a ona odtrąciła moją rękę po czym odepchnęła od siebie.
- Ty nie wiesz nic o problemach! - krzyknęła i wróciła na swój fotel, a ja westchnęłam ciężko.
- Dlatego tu jestem, bo chcę je poznać - powiedziałam po chwili, położyłam notes na krześle, na którym wcześniej siedziałam i wstałam po koc - Amy, myślę że na razie wystarczy, przyjdę jeszcze później - przykryłam ją kocem, który od razu zrzuciła z siebie.
- Nie wracaj tu.
- Wrócę, bo polubiłam cię - uśmiechnęłam się do niej biorąc notes i kierując swoje kroki w stronę wyjścia - do zobaczenia, Amy.
Wyszłam i dopiero, gdy byłam za zakrętem oparłam się o ścianę i odetchnęłam ciężko.
- Wszystko w porządku April? - usłyszałam głos jednej z pielęgniarek - o mój Boże! Co ci się stało w twarz?! - machnęłam ręką.
- To nic takiego, mała sprzeczka... - uśmiechnęłam się, a Kelly zaciągnęła mnie do gabinetu i dała okład.
- Będzie siniak... - stwierdziła przyglądając się mojej twarzy - powinnaś wezwać kogoś, gdy pacjent jest agresywny.
- Wszystko jest pod kontrolą Kelly, naprawdę - uśmiechnęłam się wstając - dzięki za okład - skierowałam się w stronę gabinetu dyrektora.
- Dobra robota - powiedział, gdy weszłam do jego gabinetu, a on nawet na mnie nie spojrzał.
- Dzisiejsze notatki, chce pan przejrzeć? - wziął bez pytania i czytał.
- Myślisz, że jesteś w stanie do niej dotrzeć? - spytał i spojrzał na mnie. Zmarszczył brwi na widok mojej twarzy - pani chyba nie zna zasad tego szpitala - wstał, a ja wyprostowałam plecy.
- Zapoznałam się z zasadami, lecz to mój pacjent i mam własne podejście do niej...
- Za każdym razem dasz się uderzyć?!
- To tylko dzieciak... nie można wobec niej używać przemocy, bo potem wyrośnie na kogoś, kim nie chciałaby być.
- Marlow! To twój pierwszy dzień w pracy, a już mam ochotę odsunąć cię od tego przypadku!
- Dlaczego pan się tak zdenerwował? Proszę pozwolić mi pracować i tylko obserwować z boku.
- Jesteś zbyt pewna siebie...
- Może i jestem... ale chcę jej pomóc. - doktor Corner machnął ręką.
- Idź na obiad - podał mi mój notes i usiadł z powrotem na swoim miejscu - i zrób coś z tym siniakiem.
Wyszłam bez słowa.
- Żółtodziób. - dodał ciszej.

Zjadłam sushi i napiłam się herbaty oolong, po czym pochodziłam po różnych sklepach.

- April? - odwróciłam się i zobaczyłam Nelly - nie widziałyśmy się chwilę! - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję.
- To prawda - uśmiechnęłam się, gdy mnie wypuściła z uścisku.
- Czy to? - spytała trzymając mnie za dłoń, na której był pierścionek zaręczynowy.
- Tak.
- O Boże, to cudownie!!!
- Tak... choć ostatnio mamy spięcia... - mruknęłam cicho.
- Masz na myśli tego sińca na twarzy? - spytała cicho Nelly ciągnąc mnie do Mac'a - Musisz mi wszystko opowiedzieć.
- Dobrze, dobrze.

- Ah... więc to wszystko przez tego dupka - szepnęła zła Nelly, a ja pokręciłam przecząco głową.
- Jest w tym i moja wina.
- April, kiedy to się zaczęło?
- Nie mam pojęcia Nelly, nie mam pojęcia - westchnęłam pijąc kawę.
- Dobra, zmiana tematu - uśmiechnęła się szeroko - jaka ona jest? Poza faktem, że agresywna - spytała wskazując palcem na swoją twarz, a mając na myśli mojego siniaka.
- Jest bardzo ładna, tylko trochę zaniedbana - powiedziałam cicho - ale myślę, że to dobry dzieciak. Polubiłam ją.
- Zazdroszczę ci - westchnęła teatralnie Nelly - dostałaś pracę w jednym z lepszych szpitali i to chwilę po obronie tytułu magistra, a żeby tego było mało, jesteś pod skrzydłami doktora Cornera... zbieg okoliczności...?
- Nie sądzę - powiedziałyśmy równocześnie i zaczęłyśmy się śmiać.
- A ty jak tam? Czym się zajmujesz?
- Dostałam pracę w szkole jako pedagog...
- To świetnie! - ucieszyłam się i szeroko uśmiechnęłam.
- Żebyś wiedziała jak te bachory są okropne! - zmarszczyła brwi, ale po chwili lekki uśmiech wkradł się na jej twarz.
- A co z miłosną strefą twojego życia?
- A weź przestań ... - szepnęła.
- Czyli masz kogoś! - wyszczerzyłam się do niej, a ona schowała twarz w dłoniach.
- Proszę cię, przestań!
- Zawstydziłaś się? - odciągnęłam jej ręce z twarzy i zaśmiałam się - Nelly się zawstydziła... - szepnęłam i zaczęłam się śmiać.

- To już 16?! Muszę iść - powiedziałam wstając od stolika.
- Zdzwonimy się - powiedziała Nelly wychodząc razem ze mną - bądź nieco bardziej ostrożna.
Pocałowała mnie w policzek i każda z nas poszła w swoją stronę.
Wróciłam do szpitala i powoli szłam w stronę szatni, żeby się przebrać.

- Cześć Amy - powiedziałam wchodząc do jej pokoju - co robiłaś przez te kilka godzin?
- Żeby chociaż cię to obchodziło...
- Obchodzi mnie to, Amy - powiedziałam łagodnie i spojrzałam w jej brązowe tęczówki - gdyby mnie to nie obchodziło, mogłabym zrezygnować i wtedy ktoś inny prawiłby ci monologi i kto wie jak jeszcze zanudzał - wzruszyłam ramionami.
- Ty wcale nie jesteś lepsza.
- Oh, ja staram się nie prawić monologów - usiadłam na krześle i otworzyłam swój notes - jak twoje samopoczucie?
- Do dupy... - szepnęła cicho, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
- Wiesz, chciałabym wiedzieć czym się interesujesz - powiedziałam, a ona spojrzała na mnie niepewnie.
- Po co?
- Już ci mówiłam, chcę cię poznać.
- Fotografia.
- Co?
- Nic.
- Nie, nie chodzi mi o to, że nie usłyszałam, ale... naprawdę? - uniosłam wysoko brwi - to wspaniale! - powiedziałam rozradowana.
- Dziwna jesteś...
- Tak, każdy ma w sobie coś dziwnego, nie przejmuję się tym - wzruszyłam ramionami z uśmiechem - robiłaś jakieś zdjęcia? Brałaś udział w konkursach fotograficznych? - podparłam brodę na dłoni i wpatrywałam się w nią z zafascynowaniem.
- W kilku... - szepnęła.
- Masz tu może jakieś zdjęcia? - spytałam rozglądając się po pokoju, a ona pokręciła przecząco głową - szkoda... - westchnęłam zrezygnowana.
- Dlaczego tak ci zależy? - jej spojrzenie było badawcze, sprawdzało mnie, czy mówię prawdę, czy też nie.
- Kocham oglądać czyjeś zdjęcia, zawierają zawsze jakiś przekaz... - podeszłam do okna i otworzyłam je na oścież, a fala świeżego powietrza wpadła do pokoju wraz z ciepłymi promieniami zachodzącego słońca - coś co przykuło ich uwagę, zachęciło do poświęcenia im chwili i uwiecznienia... dosłownie uwiecznienia. Nadania im nieśmiertelności, czyż nie? - spojrzałam na Amy, która wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczami.
- Mam-... - zaczęła niepewnie - mam tu jedno zdjęcie...
- Naprawdę? - uśmiechnęłam się do niej - Mogę je zobaczyć? - spytałam, lecz Amy pokręciła przecząco głową.
- Nie... - westchnęłam i oparłam dłonie ma parapecie spoglądając na widok za oknem - ... jeszcze nie możesz.
Uśmiechnęłam się.
- Nie śpieszy mi się nigdzie - uśmiechnęłam się.
Nie było łatwo, Amy wciąż była nieufna wobec mnie, choć bardziej otwarta niż podczas pierwszego naszego spotkania.


Minęło kilka tygodni, a my stałyśmy się, jakby bliższe sobie. Amy powoli otwierała się przede mną, a ja opowiadałam jej o moich podróżach.

Poniedziałek.
- Podróżowałam trochę - opowiadałam jej co nieco o sobie, a ona pierwszy raz zechciała prowadzić ze mną rozmowę.
- Naprawdę? Gdzie jeszcze byłaś? Jakie kraje zwiedziłaś? - spytała, a drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł doktor Corner. Amy natychmiast zamilkła i spochmurniała.
- Jak się czujesz, Amy? - spytał, a ona wpatrzyła się w zachód słońca. Doktor Corner przez chwilę ją obserwował, po czym spojrzał na mnie.
Wzruszyłam ramionami.
- Chyba jest w porządku, prawda? Amy? - powiedziałam jak zawsze łagodnym tonem, a ona kiwnęła twierdząco głową.
- Rozumiem... brałaś leki, Amy? - spytał, a ona nic nie odpowiedziała - Amy? - kiwnęła twierdząco głową. - Panno Marlow, proszę później przyjść do mojego gabinetu - powiedział sucho.
- Dobrze, panie dyrektorze.

Wyszedł, a my spojrzałyśmy po sobie i zaczęłam się śmiać.
- Nie lubię go.
- Ja też za nim nie przepadam, ale co poradzę? To mój szef, a poza tym, jest  naprawdę dobrym człowiekiem - uśmiechnęłam się do niej.
- Nie wygląda na dobrą osobę - skrzywiła się lekko, a ja wzruszyłam ramionami.
- Osób nie ocenia się po wyglądzie, ale po zachowaniu i tym, co mają w sercu - Amy wstała i podeszła do szafki, która stała przy jej łóżku.
- Myślisz, że powinnam je brać? - spytała wyciągając niepołknięte tabletki, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
- Myślę, że tak.
- Nie powiesz mu, że ich nie brałam...? - spyta, a ja uśmiechnęłam się do niej.
- Nie powiem.
- Jestem po nich bardzo senna,  ale nie potrafię spać dłużej niż godzinę - przyznała się przypatrując się okrągłym tabletkom na jej dłoni - mam koszmary...
- Zostanę z tobą aż spokojnie zaśniesz, jeśli chcesz.
Jej ciemne oczy skupiły się na mnie, po czym połknęła je popijając wodą.
- Są ohydne - skrzywiła się, a ja cicho zaśmiałam. Weszła do łóżka i przykryła się pościelą - opowiedz mi jeszcze o Wenecji.
- O Wenecji? - spytałam zamykając okno.
- Tak.
 - To naprawdę piękne miasto... zakochałam się w nim, jak tylko postawiłam stopy na jednym z pomostów - szepnęłam stawiając krzesło obok jej łóżka - Wenecja... wydaje się, jakby unosiła się na wodzie, choć jest zbudowana na bagnistych wyspach Morza Adriatyckiego,  i nawet-... gdy często pada tam deszcz... to nie ujmuje w ogóle jego uroku. Labirynt wąskich uliczek, kanałów, którymi można przepłynąć się gondolą... ale przede wszystkim, Wenecja stała się popularna dzięki karnawałowi, podczas którego każdy zakłada maskę - opowiadałam i obserwowałam jak jej powieki stając się coraz cięższe i na coraz dłuższe chwile zamykają się.
- Mów dalej.
- Wenecja jest bardzo malowniczym miastem, a przy wielu oknach wywieszone są flagi włoskie. Ma też wiele pięknych zabytków takich jak Bazylika świętego Marka, most Westchnień, wieża zegarowa, czy bardzo znany Kanał Grande zbudowany w piętnastym wieku łączący wenecką lagunę Piazzale Roma z kanałem świętego Marka... - ściszyłam głos i cicho wstałam, wzięłam koc i przykryłam nim Amy - zakochałam się w Wenecji.

Robiłam notatki, gdy Amy nagle zaczęła szybciej oddychać i po chwili zerwała się z łóżka z przerażonymi oczami.
- Spokojnie, jestem tu - powiedziałam cichym głosem, a Amy przez chwilę przyglądała mi się.
- Która godzina? - spytała rozglądając się po pokoju, w którym panował półmrok.
- Jest po osiemnastej - przetarła twarz dłońmi, była cała spocona.
- Wiesz... moja mama-...
- Tak?
- Była okropna... - szepnęła zachrypniętym głosem i zacisnęła mocniej szczęki - nienawidziła mnie.
- Żadna matka nie nienawidzi swojego dziecka - powiedziałam łagodnie się do niej uśmiechając.
- Ona mnie nienawidziła - spojrzała na mnie - krzyczała, gdy wracała ze szkoły... nieraz mnie uderzyła - szepnęła otulając się szczelnie pościelą - mówiła, że przynoszę jej jedynie wstyd, że żałuje, że mnie-...
- Nie kończ, nie zmuszaj się - powiedziałam siadając na krawędzi jej łóżka i niepewnie obejmując - czasem, wymagania rodziców są bardzo wysokie, ale to nie oznacza, że nas nie kochają.
- Ona mnie nienawidziła...
- Amy...
- Ale, ja chyba sama dałam jej powody do tego... - milczałam głaszcząc ją lekko po włosach - miałam fatalne oceny, piłam, paliłam i to nie wszystko... uciekałam z domu, kilka razy pobiłam dziewczyny, które mówiły o mnie źle.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że to dopiero szczyt góry lodowej...
- I nie dostałaś jeszcze kuratora? - spytałam odsuwając się na odległość ramion z uniesionymi brwiami. Pokręciła przecząco głową - To zdolna jesteś! Niektórzy nie mają tyle szczęścia - uśmiechnęłam się i pogładziłam ją po głowie.
- April, czy ty masz kogoś bardzo bliskiego? - spytała cicho, a ja uśmiechnęłam się do niej.
- Tak, mam narzeczonego, przyjaciół - powiedziałam, a ona zmarszczyła lekko brwi - i powoli ty zaczynasz być mi bliska.
- Kłamiesz.
- Gdybym kłamała, to nie opowiadałabym ci o moich podróżach - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej udając obrażoną, a Amy pierwszy raz zaśmiała się i przytuliła się do mnie.
- Dzięki, April.
- W porządku... - pogładziłam ją po głowie - a teraz czas na kolację, prysznic i do spania - powiedziałam, a Amy nadęła policzki i zmarszczyła brwi.
- Nie chcę jeść.
- Amy - mruknęłam ponuro.
- Chcę być szczupła.
- Jesteś szczupła, prawie jak Stefan.
- Kim jest Stefan? - zaciekawiła się.
- Pojutrze ci go przedstawię... oraz mam pewną niespodziankę dla ciebie, ale to dopiero w środę.
- Teraz już na pewno nie będę mogła zasnąć! - powiedziała, a ja wskazałam jej rzeczy na zmianę.
- Idź się wykąpać, a ja przyniosę ci kolację - wyszłam z uśmiechem, gdy kątem oka zauważyłam, że Amy wyskakuje z łóżka i bierze potrzebne rzeczy.

Czekałam chwilę na nią z kolacją, weszła z ręcznikiem na głowie, w długich piżamach i niezawiązanym ręczniku.
- Już lepiej? - spytałam podsuwając jej tackę z jedzeniem.
- Znacznie - uśmiechnęła się siadając do stolika i smarując tosty masłem orzechowym - Więc? - spytała jedząc tosta.
- Co więc?
- Co to za niespodzianka?
- Niespodzianka to niespodzianka... zobaczysz w środę.
- Powiedz mi - nalegała, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- Gdybym ci powiedziała, nie byłaby to niespodzianka.
- Mówiłaś, że przedstawisz mnie Stefanowi... fajny jest? - poruszyła znacząco brwiami, a ja zaśmiałam się rozbawiona.
- Tak, jest bardzo sympatyczny. Spodoba ci się - uśmiechnęłam się szeroko - jak zjesz, umyj zęby i do łóżka.
- Okej... - powiedziała wywracając teatralnie oczami.
- Ja muszę już się zbierać do domu - zakomunikowałam jej - wpadnę tutaj pojutrze, więc bądź gotowa, okej?
- Tak jest - zasalutowała mi.
- Do zobaczenia, Amy.
- Cześć! - odpowiedziała, więc pożegnałam ją uśmiechem i wyszłam.

Wstąpiłam jeszcze do dyrektora Cornera,  by wysłuchać jego pretensji na temat Amy, która wciąż jest negatywnie do niego nastawiona... a następnie zrobiłam małe zakupy i wróciłam do domu.
- Tom, jesteś? - spytałam, lecz pytanie poszło w eter... nie było go jeszcze w domu.
Postanowiłam zrobić kurczaka ze szpinakiem i makaronem.

Czas dojrzeć.

1 komentarz:

  1. Ło kurde, co się dzieje, co się dzieje! Polubiłam bardzo Amy cokolwiek ona tam robiła, ale wsadzać do ośrodka z tego powodu to trochę... dziwne, w końcu jakoś mega dziwna nie była, tylko zamknięta w sobie, nic więcej.

    Gdzie jest Jared? (szuka na horyzoncie młodszego Leto). Mam nadzieję, że nie będzie on już wobec April taki zimny i bezlitosny :<

    OdpowiedzUsuń