Po kolacji pozmywałam naczynia, wzięłam długą odprężającą kąpiel i potem, lekko zaniepokojona położyłam się do zimnego łóżka. Sama.
Tom nie wrócił na noc i szczerze mówiąc, obudziłam się o 6 rano. Nie mogłam spać przez pół nocy, martwiłam się o niego.
- Tom? Gdzie jesteś? - zadzwoniłam do niego i usłyszałam westchnięcie po drugiej strony.
- Mówiłem ci, że jadę na szkolenie.
- Nic-... ja-... tak bardzo cię przepraszam - szepnęłam do słuchawki, a łzy zakręciły mi się w oczach - ja nie wiem co się ze mną działo przez cały ten czas, ale po wczorajszym dniu w pracy uświadomiłam coś sobie.
- Co takiego, April?
- Uświadomiłam sobie, że mam kogoś bardzo bliskiego, kogo nie chcę stracić... lecz bardzo zaniedbuję to, o co powinnam walczyć każdego dnia i umacniać - spojrzałam przez okno w kuchni na ruchliwą ulicę - kocham cię, Tom. To był jakiś straszny kryzys dla mnie i-...
- Nie tłumacz się - powiedział oschle - przecież wiem, że miałaś gorszy okres czasu, wybaczam - dodał łagodniej i zaśmiał się - też cię kocham, April.
- Kiedy wracasz? - spytałam czując, jakby cały ciężar spadł mi z serca.
- Pojutrze - wiedziałam, że uśmiecha się teraz - tęsknię za tobą.
- Ja z tobą też, Tom...
- Muszę kończyć, zadzwonię później - powiedział ziewając - miłego dnia, kochanie.
- Tobie również... - szepnęłam i rozłączyłam się.
Przycisnęłam telefon mocno do mostka i uśmiechnęłam się szeroko.
- Będzie dobrze, April. Będzie już dobrze...
Posprzątałam całe mieszkanie, zrobiłam pranie i pyszny obiad. Dostałam zastrzyk ogromnej energii po rozmowie z narzeczonym i w końcu czułam, że będzie nam się już układać... że przetrwaliśmy kolejny kryzys w naszym związku.
Zrobiłam zakupy i przygotowałam wszystko na jutrzejszy dzień.
Niestety, kiedy wstałam, Tom'a jeszcze nie było, więc wyszłam do pracy.
- Dzień dobry, Amy - powiedziałam na widok uśmiechniętej i wystrojonej dziewczyny.
- Dzień dobry - odpowiedziała z błyszczącymi oczami.
- Widzę, że nie możesz się doczekać?
- Powiesz mi co to za niespodzianka? - rzuciłam torbę na stolik.
- Najpierw wyprostujemy ci włosy i delikatnie pomalujemy - powiedziałam grzebiąc w torbie w poszukiwaniach prostownicy - potem, niespodzianka.... a na koniec dnia, przedstawię cię Stefanowi.
- Myślisz, że mnie polubi? - ekscytowała się Amy, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
- Tak myślę. Jest bardzo towarzyski.
Po prawie godzinie zrobiłam Amy delikatny choć dziewczęcy makijaż i upięłam włosy w niechlujny kok nad którym męczyłam się 3/4 czasu, z pasemkami swobodnie opadającymi wzdłuż twarzy.
- No to możemy iść - powiedziałam pakując rzeczy to torby i kierując się w stronę drzwi.
- Co?
- Wychodzimy - uśmiechnęłam się z dłonią na klamce.
- Ale-...
- Nie martw się, wszystko skonsultowałam już z doktorem Corner'em - zakłopotanie wymalowało się na jej twarzy - chyba nie sądziłaś, że wystroimy cię tak i będziesz siedziała w tym szpitalu?
- Pani doktor...
- Chodź, mamy czas tylko do dwudziestej.
Wyszłyśmy poza szpital i poszłyśmy na miasto. Poszłyśmy na fast fooda, rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się.
- Proszę, dzisiaj jest wyłącznie dla twojego użytku - wręczyłam jej pokrowiec z lustrzanką w środku. Amy nic się nie odzywała. Zaniemówiła. - będziesz potrafiła obsłużyć się nim? - spytałam, choć doskonale znałam odpowiedź.
- Tak - powiedziała obracając aparat w dłoniach i sprawdzając jego funkcje, robiła zdjęcia.
Przez dobrą chwilę obserwowałam ją z uśmiechem i zadowoleniem, że spodobał jej się prezent.
- Mamy cały dzień, możesz zrobić tyle zdjęć ile chcesz - podpierałam policzek na dłoni - doktor Corner powiedział, że wywoła które ci się spodobają i te najlepsze, pozwoli ci je zatrzymać.
- Dziękuję! - przytuliła mnie mocno, a teraz to ja zaniemówiłam, więc po prostu odwzajemniłam uścisk.
Do wieczora praktycznie chodziłyśmy po różnych zakątkach miasta i obserwowałam z jaką dokładnością i pasją robi zdjęcia.
- Za niedługo musimy wracać, Amy - powiedziałam spoglądając na zegarek - dochodzi 19:30, a musimy jeszcze zdążyć na kolację.
- Tak wiem ... - szepnęła przeglądając zdjęcia, gdy szłyśmy korytarzem szpitala.
- Najwyższy czas poznać Stefana - uśmiechnęłam się szeroko, a twarz Amy oblał rumieniec - czeka tutaj - powiedziałam zatrzymując się przed drzwiami.
- Ja chyba nie dam rady! - chwyciła mnie za rękę, gdy lada moment miałyśmy wejść do pomieszczenia.
- Chodź, nie wykręcaj się teraz - powiedziałam i pociągnęłam ją za sobą do sali.
- Tu nikogo nie ma - powiedziała zdziwiona Amy, a ja podeszłam to modelu szkieletu ludzkiego na stojaku i wyciągnęłam go na środek pokoju.
- Nie bądź taka niemiła - spojrzałam na nią z udawanym gniewem - ranisz jego uczucia... - szepnęłam i objęłam szkielet ramieniem - Stefan, to jest Amy... AMY... to jest Stefan - dodałam wyciągając rękę szkieletu w jej stronę.
Amy zaczęła się śmiać, a z nią ja.
- Myślałam, że chcesz mi jakiegoś prawdziwego chłopaka przedstawić... a nie to! - śmiała się trzymając za brzuch.
- Chciałam ci tylko pokazać, że jeśli nie będziesz się zdrowo odżywiać i dbać o siebie, to możesz zachorować na anoreksję... a w pewnym momencie, nie będziesz zauważać, że przypominasz szkielet - powiedziałam i wyciągnęłam laptopa - to są efekty anoreksji i bulimii... przeważnie, młode dziewczyny, w twoim wieku właśnie... chcą wyglądać jak modelki z wybiegów, więc głodzą się lub zmuszają do wymiotów - pokazałam jej strony ze zdjęciami kobiet w okropnym stanie.
- Straszne...
- Prawda? - spojrzałam na nią z lekko uniesionymi brwiami - naprawdę polubiłam cię Amy i nie chciałabym, żeby spotkało cię coś takiego.
Wróciłyśmy do jej pokoju i poczekałam aż zje kolację.
- Podobał ci się dzisiejszy dzień? - spytałam, a Amy potwierdziła skinieniem głowy - to świetnie, ponieważ jestem w trakcie negocjacji z doktorem Corner'em... może uda mi się przekonać go, żebyśmy mogły wychodzić tak raz na miesiąc albo dwa. - szepnęłam i obserwowałam jak oczy Amy znów błyszczą się.
- Naprawdę?
- Wciąż z nim to negocjuję, póki co, możesz wychodzić na plac szpitalu... nie wiem czy zgodzi się, żebym mogła zabierać cię na miasto - wzruszyłam ramionami z bezradności - wszystko zależy od niego.
- Nie możesz zrobić czegoś, żeby się zgodził?
- To nie zależy ode mnie Amy - odchyliłam się na krześle - to zależy tylko od ciebie, doktor chciałby, żebyś przed nim również się otworzyła na rozmowę - dziewczyna spochmurniała od razu, więc uśmiechnęłam się delikatnie - nie martw się, nie musi to być od razu.
- Zastanawiam się... - szepnęła dziobiąc sałatkę widelcem - zastanawiam się, czy jak wyjdę stąd, to będziemy się czasem widywać? - spojrzała na mnie swoimi oczyma. Wzruszyłam ramionami, a moja twarz była bez wyrazu.
- Jeśli będziesz chciała, nie widzę w tym żadnego problemu - uśmiechnęłam się szeroko i wtedy telefon wibrował w mojej kieszeni informując o tym, że dostałam wiadomość.
- To dobrze - uśmiechnęła się lekko.
- Muszę lecieć już Amy - powiedziałam wstając od stołu.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niej.
- Nie ma za co - pogładziłam ją po głowie i wzięłam torbę wraz z aparatem - idę zanieść to do doktora, więc miłego wieczoru Amy... nie siedź długo, dobrze? - kiwnęła twierdząco głową - do zobaczenia jutro.
Zaniosłam doktorowi Corner'owi aparat wraz z notatkami.
- Widzę pozytywne efekty, panno Marlow - powiedział śledząc wzrokiem moje pismo.
- Tak, jest postęp.
- Dobrze, w takim razie jest pani już wolna - wciąż nie odrywał wzroku od notatek - do jutra.
Wyszłam i po krótkiej podróży byłam już w mieszkaniu.
Tom wyszedł z kuchni, więc podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję wpijając w usta.
- Jakie miłe powitanie - uśmiechnął się zakładając kosmyk moich włosów za ucho.
- Tęskniłam za tobą - szepnęłam z szerokim uśmiechem zrzucając torbę z ramienia i całując go namiętnie.
Całując po szyi popchnął mnie na drzwi tak, że mało co nie wyleciała z nich szyba, zaśmiałam się i wplotłam palce dłoni w jego czarne włosy, dając się całować i dotykać. Znów czułam się jak za pierwszym razem, jakbyśmy poznawali się na nowo.
- April, chcę-...
- Ja też - uśmiechnęłam się przegryzając dolną wargę ust i posyłając długie zalotne spojrzenie. Tom uniósł mnie, więc nogami oplotłam jego biodra, a rękami objęłam jego szyję. Weszliśmy do salonu i rzucił mnie na sofę stojąc nade mną i luzując krawat. Rozpinał bardzo powoli guziki jasnobłękitnej koszuli, a moje dłonie zaczęły sunąć od piersi, po brzuchu do krocza wsuwając się pod bieliznę masując wrażliwy i już pobudzony punkt ciała.
- Dam sobie radę - uśmiechnął się zadziornie zdejmując koszulę i odciągając moje dłonie - nowe ciuchy? - spytał przyglądając się mega ciasnym jeansowym rurkom, uśmiechnęłam się.sprawnymi ruchami zdjął ze mnie spodnie wraz z majtkami. Otworzyłam szerzej oczy. Zupełnie zapomniałam jak potrafi być nagły i bezpośredni. Rozchylił moje nogi, a językiem sunął od wewnętrznej części uda w górę.
Zaczęłam się prężyć i zaciskać mocno palce na skórzanej sofie.
- Tom... - jęknęłam wyższym głosem nie mogąc już dłużej powstrzymywać się od nieprzyzwoitych dźwięków wyrywających się z ust przysłoniętych dłonią - jestem już u kresu wytrzymałości - dodałam szybko na jednym płytkim wydechu.
Pieścił ustami każdy kawałek skóry i gwałtownie wszedł we mnie aż brakło mi tchu.
Za pierwszym razem pośpieszaliśmy się, chcąc jak najszybciej spełnić nasze żądze, lecz każdy kolejny dopieszczał nasze ciała, lekko przygaśnięte relacje, czułości, bliskość.
Zaspokojeni pod względem fizycznym i uczuciowym zasypialiśmy oglądając jakiś program w telewizji. Z policzkiem opartym o jego nagi tors, na nowo czułam z nim tą silną, zespalającą nas więź.
- Przez ten czas zapomniałam już jak to jest - szepnęłam rysując kółka na jego piersi.
- Jak to jest... co? - uśmiechnął się całując mnie w czubek głowy.
- Jak to jest pieprzyć się z tobą tak jak wtedy, gdy zaczęliśmy ze sobą chodzić - odpowiedziałam obejmując go mocno w pasie i zamykając oczy - już wiem, czego mi brakowało - uśmiechnęłam się - szczerości w słowach i czynach z Tobą.
- Nie musisz się mi z niczego tłumaczyć, znam cię - szepnął - i doskonale rozumiem.
- Wiesz, że nie zawsze będzie pięknie, prawda? - otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Wiem - pocałował mnie w nos i uśmiechnął się - ale przejdziemy wszystko razem.
- ... przejdziemy wszystko.
Mijały kolejne dni, które mijały cudownie. Oczywiście, zdarzały się jakieś przeszkody, niepowodzenia, ale wszystko było do przejścia. Nie sądziłam jednak, że czarny dzień nadejdzie tak szybko w mojej karierze jako psychologa i, które mocno namiesza w życiu prywatnym.
- Cześć April - usłyszałam wracając z pierwszej tego dnia wizyty u Amy - dawno się nie widzieliśmy - spojrzałam w stronę drzwi, których "mieszkańca" nigdy nie widziałam. Notatnik wypadł mi z rąk na widok Jareda z kilkudniowym zarostem i tajemniczym spojrzeniem, które mnie paraliżowało... jednakże, nie był to paraliż spowodowany zaskoczeniem. To było raczej przerażające.
- Jared? - spytałam schylając się po notatnik i rozsypane kartki. Przyklęknął na jedno kolano na wprost mnie.
- Tęskniłaś? - spytał delikatnie dotykając mojego policzka i uśmiechając się szeroko z figlarnym spojrzeniem, które nie zapowiadało nic dobrego dla mnie.
Spokojnie odsunęłam jego dłoń od mojej twarzy i podniosłam się.
- Wszystko w porządku? - spytałam ze zmarszczonym czołem.
- Oh tak... mimo, że mnie tu nie było trochę, to nic się nie zmieniło - wzruszył ramionami i ogarnął wzrokiem korytarz i uchylone drzwi do swojego pokoju, w którym panował mrok, mimo tego, że był środek dnia - no może jedyne co się zmieniło, to nowa bardzo seksowna pani doktor, która zawróciła mi w głowie jakiś czas temu - przegryzał wargę i bezczelnie "rozbierał" mnie wzrokiem.
- Nie mam cię pod swoją opieką, Leto - przejrzałam szybko notatnik, byle nie patrzeć mu prosto w oczy.
- Chcę znów usłyszeć jak jęczysz pochylona przede mną w jakimś krępującym miejscu i poczuć jak ciasna jesteś.
- Jesteś bezczelny - powiedziałam sucho z gniewnym spojrzeniem, a jego oczy zrobiły się lodowato niebieskie. Nie chciałam uważnie przyglądać się im po raz kolejny, bo obawiałam się, że znów zobaczę to pewnego rodzaju szaleństwo i nieprzewidywalność.
- Oh, mów mi Jared - zaśmiał się, a ja odwróciłam do niego plecami.
- Muszę już iść, miłego dnia, Jared - powiedziałam i szybkim krokiem zbliżałam w stronę gabinetu doktora Corner'a.
- Do szybkiego zobaczenia, April.
- Dlaczego jest pani taka roztrzęsiona? - spytał doktor Corner patrząc na mnie badawczo zza biurka.
- Roztrzęsiona? Nie... - powiedziałam siadając na wprost mojego pracodawcy i podając mu notatki - coś mi tu nie pasuje.
- Tak mówisz?
- Tak - odpowiedziałam puszczając mimo uszu, jego sarkazm - mimo, że jestem z nią naprawdę blisko, nie powiedziała mi tego co najważniejsze.
- Zgadzam się z panią - bąknął, lecz po chwili `wykwitł` mu na twarzy ogromny uśmiech - czyli wychodzi na to, że pani metody są nieskuteczne.
- Jest za wcześnie, żeby wysnuwać takie przypuszczenia - odpowiedziałam z twardym spojrzeniem - rozgryzę ją - dodałam i z pewnym planem w głowie opuściłam jego gabinet z notatkami pod pachą.
To dopiero początek walki, jego, piosenki, jej, problemów - tego wszystkiego.
Boże, jak zwykle cudowny i zajebisty rozdział ^^
OdpowiedzUsuńTo nagłe pojawienie się Jareda... Przez Ciebie zaczynam człowieka nienawidzić.
Świetną niespodziankę sprawiła Amy! To pewnie dużo dla dziewczyny znaczyło, taka możliwość, April spadła jej dosłownie z nieba.
Mam wrazenie, że Tom ukrywa przed nią coś... Jakiś romans z inną dziewczyną? Nie wiem, ale coś mi tu śmierdzi od Tom'a. Jakoś za idealnie jest między April a nim.
wspaniały , jak zwykle :] Ten Tom jest jakiś dziwny, nie podoba mi się :/ kiedy będzie nowy ?
OdpowiedzUsuńkiedy nowy ?
OdpowiedzUsuńSOON.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńMineły już ponad 2 mirsiące :-( kiedy nowy
?
w tym tygodniu postaram się coś naskrobać -> sesja letnia pożera mój czas.
OdpowiedzUsuńwybacz że znowu pytam ,ale kiedy będzie nowy rozdział? wchodzę tu prawie codziennie od 3 miesięcy i nic :(
OdpowiedzUsuńSpróbuję dzisiaj skończyć, bo mam już prawie cały rozdział :) a jak nie zdążę/nie dam rady dziś to jutro :)
UsuńPozdrawiam, autor.
Czekam i życze weny ;-)
OdpowiedzUsuń