piątek, 4 lipca 2014

10.

Kilka dni później, na nowo musiałam zmierzyć się z Leto, który w międzyczasie zakomunikował mi, że będzie tu częstszym gościem.
W sensie, w szpitalu.
To był mój pierwszy problem.
Drugim problemem, stała się dla mnie Amy i to, co nie chciała mi opowiedzieć.
- Witaj Amy - przywitałam się z nią jak zazwyczaj.
- Hej - odpowiedziała z uśmiechem podnosząc wzrok znad kartki.
Byłam pełna determinacji. Chciałam rozwikłać te dwie sprawy możliwie jak najszybciej, ponieważ miałam wrażenie, że za długo to trwa.
- Co rysujesz? - spytałam siadając naprzeciwko niej.
- Portret.
- Czyj? - zainteresowałam się, a gdy zobaczyłam twarz Leto pobladłam.
- Tego pana - podsunęła mi kartkę - mówił, że cię zna i poprosił o rysunek. Jest bardzo miły.
Zmarszczyłam czoło i brwi w zastanowieniu "w co on pogrywa?".
- Tak, można tak powiedzieć.
- Mieliście romans?
- Co? - spojrzałam na nią z chłodnym spojrzeniem - nie mieliśmy romansu, był tylko moim wykładowcą przez tydzień. Nic nas poza tym nie łączyło.
- Rozumiem... - westchnęła ciężko - ma teraz bardzo długie włosy prawda?
- Tak... chociaż wolałam jego wygląd, kiedy miał krótkie podczas tras koncertowych. Bardziej mu to wtedy pasowało, ale mniejsza o to... - urwałam, gdy zauważyłam wpatrujące się we mnie jej duże oczy, które chłonęły każdą informację.
- Opowiesz mi o nim?
- Co ja mam ci o nim opowiedzieć? Nie znam go. Znam tylko jego muzykę, pogląd na wiarę i różne religie, tyle - wzruszyłam ramionami - ... lecz chcę cię o coś spytać, Amy.
- Tak? - poruszyła się niepewnie na krześle.
- Nie opowiedziałaś mi o wszystkim, prawda?
- Mówię ci o wszystkim... - szepnęła.
- Amy - oparłam łokcie na stoliku, a palce dłoni splotłam ze sobą - ja jestem z tobą szczera, dlaczego ty nie chcesz być szczera ze mną?
- Jestem z tobą szczera - spojrzała mi prosto w oczy - jestem z tobą szczera - powtórzyła bez mrugnięcia.
- Nie kłam, Amy.
Zapadła chwilę ciszy.
- Nie ufasz mi, prawda? - spytałam, a Amy spojrzała na swój szkic.
- Ufam ci...
- Więc w czym problem? Chcę ci pomóc.
Pokiwała przecząco głową. Wzięłam głębszy wdech.
- Amy... - powiedziałam stanowczo - dyrektor nie pochwala tego, że mam z tobą tak dobrą relację, i że traktuję cię jak swoją młodszą siostrę - Amy otworzyła szeroko oczy na dźwięk ostatnich trzech słów - naprawdę lubię cię i chcę ci pomóc, ale musisz mi wszystko opowiedzieć. Musisz mi powiedzieć prawdę i wszystko co się wydarzyło.
- Byłam bita i gwałcona, o to ci chodzi?! - krzyknęła, a jej oczy napełniły się łzami - wpadłam się w złe towarzystwo, brałam narkotyki, w żyłę wszystko co tylko się dało!
Łkała dalej, więc chwyciłam jej dłonie i przyglądałam się uważnie. Słuchałam i obserwowałam, nic więcej.
- To chciałaś usłyszeć? Czy jeszcze mam ci szczegółowo opisać jak mnie gwałcili?
- Jeśli możesz - powiedziałam, może zabrzmiało to bezczelnie, lecz spowodowało, że przestała płakać i patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Wyciągnęła swoje dłonie z mojego uścisku i objęła się nimi unikając kontaktu wzrokowego.
- W-Więc... kiedy miałam 12 lat, nikt się nie chciał ze mną bawić... dzieci uważały mnie za dziwoląga... - szeptała patrząc w jakiś nieokreślony punkt, a po jej policzkach spływały pojedyncze łzy - wieczorem siedziałam sama na huśtawce na placu zabaw, gdy przyszła mała grupka chłopaków i kazali mi stamtąd spadać... powiedziałam im wtedy, że nigdzie nie idę... jeden popchnął mnie tak, że spadłam z huśtawki i uderzyłam się w plecy o ławkę, która stała za huśtawką - spojrzała na mnie, a ja kiwnęłam twierdząco głową, żeby kontynuowała - potem... któryś powiedział "zróbmy to"... nie wiedziałam o co im chodzi, więc krzyknęłam, żeby dali mi spokój, lecz oni zaczęli mnie dotykać, a gdy chciałam ich odepchnąć, to złapali mnie mocno za ręce i rozchylili nogi, tak że nie mogłam się ruszyć. Śmiali się, bili mnie po twarzy i jeden z nich, wtedy najważniejszy kazał zrobić im miejsce i wtedy mnie zgwałcił jako pierwszy... a później każdy po kolei...
- Nie opowiedziałaś o tym nikomu?
- Komu miałam powiedzieć? Matce, która traktowała mnie jak śmiecia? - wzruszyłam ramionami, wciąż uważnie ją obserwując - od tego się zaczęło... stałam się ich kurwą, a później zaczęłam trzymać z nimi, za seks dawali mi za darmo narkotyki.
- Zabezpieczaliście się jakoś?
- Co?
- No wiesz... prezerwatywy, tabletki anykoncepcyjne?
- Aa... tak, tak. Wiadomo...
- Okay. Myślę, że na razie na tym zakończymy ten temat, ale wrócimy jeszcze do niego, dobrze?
- Dobrze.
Usiadłam wygodnie na krześle i obserwowałam ją.
- Chcesz dokończyć portret? - patrzyłam jak przegląda różnej miękkości ołówki.
- Tak...
- Chcesz ze mną o czymś dzisiaj porozmawiać?
- Nie... wolałabym dziś zostać sama.
Zmarszczyłam lekko brwi.
- Rozumiem.
- Możesz już iść - uśmiechnęła się do mnie promiennie - pan Leto mówił, że chciałby z tobą porozmawiać...
- Naprawdę? - uniosłam wysoko brwi - Mówił o czym chce porozmawiać?
- Nie, nie mówił - wzruszyła ramionami - tylko poprosił mnie, żebym ci przekazała i nikomu nie mówiła o tym.
- Rozumiem... - mruknęłam.
- Idź porozmawiać, wydaje mi się, że to coś bardzo ważnego.
Wstałam z lekko zmarszczonymi brwiami.
- No dobrze... - powiedziałam i wyszłam bez słowa.

Niepewna o co w tym wszystkim chodziło powoli ruszyłam w stronę sali Leto. Zapukałam, lecz nikt mi nic nie odpowiedział. Czułam się obserwowana. Rozejrzałam się dookoła.
Było jak co dzień.
Jeszcze raz zapukałam, lecz nikt mi nic nie odpowiedział.
- Jared? - położyłam dłoń na klamce - Mogę wejść? - nie czekając dłużej niż trzy sekundy nacisnęłam klamkę. Drzwi nie ustąpiły. Były zamknięte na klucz - co się dzieje? ...
Rozzłoszczona poszłam złożyć cotygodniowy raport dyrektorowi.
- Amy kłamie jak z nut.
- Oh, naprawdę? - doktor Corner uniósł wysoko brwi.
- Tak - burknęłam niezadowolona - poza tym, chcę o coś zapytać.
- Chodzi ci zapewne o Jareda Leto?
Oniemiałam.
- Skąd-...?
- Ostatnio nie sprawiał żadnych problemów, więc uważam, że planuje coś "grubego"... i przypuszczam, że możesz być jego celem.
- To żadna nowość... - szepnęłam pod nosem, a doktor Corner zaczął bujać się na fotelu.
- Uważaj na niego.
- Dzisiaj nie ma go w szpitalu, więc nie mam czym się przejmować - odpowiedziałam normalnie, a doktor Corner uniósł wysoko brwi.
- Jest w szpitalu... widziałem go niedawno.
Otworzyłam szerzej oczy.
- Ale jego pokój był zamknięty.
- Myślisz, że usiedziałby w jednym miejscu przez pół dnia?
Wzruszyłam ramionami.
- Uważaj na niego, a najlepiej to trzymaj się z dala od niego.

Wyszłam na lunch i nie mogłam oprzeć się rozmyślaniom o Amy i jej zachowaniu. To stało się super-rzeczywiste, że kłamała. Musiałam dowiedzieć się tylko: DLACZEGO?

Wracając do szpitala o mały włos nie potrącił mnie samochód na przejściu.Uratowało mnie szarpnięcie za łokieć do tyłu.
- Musisz uważać - usłyszałam męski głos przy moim uchu
- Dziękuję za pomoc... - powiedziałam wciąż w szoku, że zamyślona po prostu chciałam wejść na czerwonym świetle na przejście.
- Nic nie szkodzi, nie zniósłbym myśli, że coś ci się stało...
Przeszły mnie ciarki po plecach, gdy spojrzałam na mojego "wybawcę".
Obok mnie stał Jared Leto we własnej osobie z włosami ściętymi krócej niż do reklamy Hugo Boss'a. Zmiękły mi kolana i gdyby mnie nie przytrzymał pewnie przewróciłabym się na ziemię.
- Cóż za miła reakcja - wyszeptał prawie bezgłośnie i uśmiechnął się sam do siebie patrząc gdzieś w dal.
- Co ty tu robisz? - spytałam równie cicho co on, a on wciąż podtrzymywał mnie za łokieć.
- Hm? - uśmiechnął się szarmancko - ratuję ci życie.
- Ta skromność...
- Wracam na wizytę.
Spojrzałam na niego z ukosa.
- Od kiedy się leczysz u doktora C.?
- Od niedawna - mruknął cicho.
- Ok - zaświeciło się zielone światło - możesz mnie już puścić.
Leto uśmiechnął się pod nosem.
- I tak już zrobili nam zdjęcia, to co za różnica?
- Co?
- Paparazzi śledzili mnie od wyjścia od stylisty - w delikatnym uśmiechu uniósł lekko kącik ust.
- To jak ty chcesz wrócić do szpitala?
- A kto powiedział, że w szpitalu mam wizytę? - uniósł wyżej brew.
Milcząc spoglądałam na niego chwilę.
- To gdzie idziesz?
Wyszeptał coś niezrozumiale.
- Skandalu nie będzie jeżeli pójdziesz ze mną i usiądziesz wtedy obok doktora.
- W co ty mnie chcesz wkręcić?
- Ja? W nic.
Wzruszył ramionami i szliśmy dalej. Nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa do czasu wejścia do restauracji.
Doktor Corner uniósł wysoko brwi na mój widok.
- Proszę, usiądź - Leto odsunął mi fotel niedaleko jego, podczas gdy doktor wciąż milczał.
Spojrzałam na niego gniewnie.
- Dziękuję.
- Więc? Co masz na dziś? - spytał Leto siadając na wprost doktora, który patrzył na niego z lekko zmarszczonym czołem.
- Może porozmawiajmy o waszej relacji...
- Nic nas nie łączy - odpowiedziałam twardo i bez wahania - mam narzeczonego i jestem z nim szczęśliwa.
- Uważam, że łączy nas bardzo wiele - odpowiedział spokojnie i z uśmiechem Leto.
Był dziś zaskakująco spokojny.
- Ciekawe co takiego?! - obruszyłam się będąc już na granicy mojej wytrzymałości.
To jak się zachowywał było po prostu podejrzane.
- Poglądy, muzyka, czy chociażby to, że miałem cię pierwszy.
- To był gwałt.
Posłałam mu zimne spojrzenie, a on tylko zaśmiał się pod nosem.
- Wyolbrzymiasz tylko.
- Ja wyolbrzymiam? To ty doszukujesz się nie wiadomo czego w niczym.
- To nie jest znowu takie "nic".
- Dziwnie się zachowujesz dzisiaj.
- Ja? - Leto zrobił zdziwioną minę, po czym uśmiechnął się - Nie sądzę. Uważam, że całkiem normalnie.
Założyłam nogę na nogę i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Błyszczały mu się oczy i biła od niego aura "szczęścia", co jeszcze bardziej mnie denerwowało.
- Nie przyjmuj obronnej postawy, April.
- Nie jesteś moim psychiatrą, Leto.
Starałam się oddychać spokojnie. Nie dać się mu kontrolować.
- Zawsze zwracasz się do mnie po nazwisku, gdy jesteś na mnie zła.
Zapadła chwila ciszy.
Patrzyłam na przemian to na doktora, to na Jareda.
- Mam dość.
Wstałam i skierowałam się do wyjścia.

Dopóki wychodziłam z sali, szłam sama, więc gdy tylko minęłam próg i musiałam przejść przez długi korytarz przyśpieszyłam kroku. Odwróciłam się na chwilę i w oddali zobaczyłam Leto idącego spokojnie z dłońmi wciśniętymi w przednie kieszenie spodni.
- Nie uciekniesz przede mną - zawołał, gdy wyszłam z kamiennym wyrazem twarzy przed restaurację i rozejrzałam się dookoła, żeby rozeznać się, którędy będzie szybciej i bliżej uciec.
Skręciłam w lewo i szłam prosto przed siebie. Minęłam kilka przecznic.
Skręciłam w kolejną boczną uliczkę i oparłam się o ścianę ciężko oddychając.
 Zmęczyłam się tą ucieczką.
- Mówiłem, że mi nie uciekniesz... - szepnął zachrypniętym głosem do mojego ucha ściskając moją szyję dość mocno dłońmi i dociskając do zimnego muru.
- Co tu robisz? - wychrypiałam łapiąc pojedyncze oddechy - Dusisz mnie!
- Poszedłem za tobą upewnić się, że nic ci się nie stanie - powiedział puszczając mnie i wzruszając ramionami.
Wciąż stał zdecydowanie za blisko.
- Jak widzisz, nic mi nie jest, nie licząc faktu, że o mały włos mnie nie udusiłeś.
- Mam pomysł.
Spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Co tym razem?
- Zerwij z tym swoim - przerwał na chwilę by zrobić palcami w powietrzu znak cudzysłowu - narzeczonym i wybierz mnie.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Czy ty jesteś świadomy tego co mówisz? - spojrzałam na niego groźnie, a on powoli podszedł i pocałował mnie w usta. Krótko. Potem składał kolejne krótkie pocałunki na policzku, żuchwie, szyi, a jego dłoń mocno ścisnęła mój pośladek.
Zawrzało we mnie od złości, podniecenia i miliarda sprzecznych myśli.
- Wiem, że tego chcesz i nawet więcej... - wyszeptał i zostawił mnie tak. Odszedł z uśmiechem na ustach. - Przyjdź do mnie jutro.
Nawet się nie odwrócił.

Wróciłam do szpitala zła jak osa i usiadłam przy biurku wyciągając teczkę z notatkami o Amy. Zaczęłam ją przeglądać i analizować na nowo, wciągając się w wir pracy.
*puk* *puk*
- Proszę - odpowiedziałam nie podnosząc wzroku znad kartek.
- Wystarczy na dziś - zamknął teczkę, której zawartość właśnie przeglądałam, oparł palce dłoni na blacie biurka i pochylił się nade mną - chodź już do domu. Nie przepracuj się.
Tom pogładził mnie po policzku i pocałował w czoło.
- Masz rację.
Uśmiechnęłam się słabo do niego.
- Coś się stało?
- Opowiem ci po drodze - powiedziałam pakując swoje rzeczy i wychodząc z nim ze szpitala.
Minęliśmy doktora Cornera i Leto w wejściu, który uśmiechnął się podejrzanie, co tylko doprowadziło mojego narzeczonego do furii. Nie okazywał jej oczywiście, choć doskonale wiedziałam, że w środku szaleje.

Wsiedliśmy do auta i spojrzał na mnie lodowatym spojrzeniem.
- Co ON tu robi?
- Niby leczy się u doktora Cornera - odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami - sama dopiero od niedawna wiem, że tu przebywa czasem.
- Dlaczego nie powiedziałaś?
- O czym? - byłam nieco zdziwiona jego reakcją.
- O czym? Dobrze wiesz o czym, a raczej o kim!
- Dzisiaj widziałam go po raz drugi od wykładów!
- To przez niego, prawda? - spojrzałam na niego ze zmarszczonym czołem nie rozumiejąc do końca o co mu chodzi - to wszystko przez niego, że się nieraz kłócimy i nie wychodzi między nami.
- Tom, ale-...
- Taka prawda! Czyż nie?!
- Tom...
- Wciąż go kochasz.
Siedziałam i patrzyłam na niego smutnym spojrzeniem.
- Po prostu to przyznaj...
W końcu zamilkł i przez chwilę patrzyliśmy  sobie prosto w oczy.
- Skończyłeś...? - szepnęłam, a gdy nic nie odpowiedział, wysiadłam z jego samochodu z oczami pełnymi łez.
- April!

7 komentarzy:

  1. Nie wiem co napisać, skończyłaś w takim momencie grrr :-I mam nadzieje że wybierze April i tak Jareda pomimo wszystkich jego zachowań. Kiedy pojawi się nowy ?

    OdpowiedzUsuń
  2. mam nadzieje że i tak wybierze Jareda :) nie trzymaj nas w niepewności i dodaj szybko nowy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To świeży rozdział, kolejny najwcześniej za tydzień może się pojawić, chyba że wena dopisze to wcześniej ;)

    Pozdrawiam, autor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już dawno minął tydzień , ja tu wchodzę codziennie i nic;/

      Usuń
    2. Sory, na wakacjach byłam przez 20 dni - byłam bez laptopa = brak nowego rozdziału.

      Usuń
  4. tyle czekania, ale w końcu jest! kurcze, leto to chodząca zagadka :D nigdy nie wiadomo co mu do głowy przyjdzie :D z jednej strony mam wrażenie, że April powinna go unikać a z drugiej chciałabym, żeby dała mu się do siebie zbliżyć, chociażby po to, by dowiedzieć się o co mu właściwie chodzi :D kurczę, uwielbiam to jak go tu wykreowałaś :D to strasznie interesujące i wciągające :D mam nadzieje, że wena dopisze i dodasz kolejny już niedługo :D pozdrawiam! xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. omakto co się dzieje :D tak, w końcu nadrabiam, bo już nie mogłam wysiedzieć :D Jareeeeeeeeeeed! dziwny jest w tym opowiadaniu co prawda, ale to tylko podsyca jego tajemniczą osobę i sprawia, że moja wyobraźnia się buja niesamowicie :D jestem ciekawa, czy Tom wróci do April (bądź odwrotnie), o czym się dowiem za kilka minut :>

    OdpowiedzUsuń